W odległej krainie istniało miasto, w którym wszyscy byli ślepi od urodzenia. Nie znali innej rzeczywistości i nie czuli się upośledzeni. Nauczyli się żyć w ciemności, chodzić po ulicach, handlować, zakładać rodziny i prowadzić codzienne sprawy. Brak wzroku nie wydawał im się brakiem, bo nie znali niczego innego.
Pewnego dnia pojawili się w tym mieście dwaj wędrowcy. Byli odmienni od mieszkańców i od siebie nawzajem. Jeden miał oczy, które widziały świat w pełnym blasku, lecz jego nogi były słabe i nie mógł przejść dalekiej drogi o własnych siłach. Drugi był silny i sprawny, potrafił iść godzinami, ale nie widział nic – jego świat był równie ciemny jak świat mieszkańców miasta.
Zaprzyjaźnili się i postanowili wyruszyć poza mury, by poznać świat, o którym jedni słyszeli, a drudzy marzyli. Ten, który widział, usiadł na ramionach towarzysza, który miał siłę, by go nieść. Razem wyruszyli w drogę. Widzący wskazywał kierunek, opowiadał o tym, co dostrzegał, a niosący stawiał kroki, niosąc ciężar i ryzyko wędrówki.
Na początku ich wyprawa przebiegała harmonijnie. Odkrywali doliny, rzeki i góry. Widzieli lasy i kwiaty, o których w mieście ślepców nikt nie słyszał. Doświadczali przygód i uczyli się, że każdy z nich ma do odegrania rolę, której drugi nie może spełnić.
Jednak z czasem pojawiły się spory. Ten, który widział, chciał badać świat. Fascynowało go piękno i złożoność przyrody. Zatrzymywał towarzysza, aby podziwiać horyzont, badać rośliny, obserwować ptaki. Dążył do zrozumienia i nauki.
Ten, który niósł, miał inne pragnienia. Ciekawiła go przygoda, ryzyko i zabawa. Chciał próbować sił na mostach nad przepaściami, chciał sprawdzać, jak daleko zdoła przejść bez ostrzeżeń. Adrenalina była dla niego ważniejsza niż wiedza.
– Zatrzymaj się, muszę obejrzeć tę dolinę – prosił widzący.
– Nie, idźmy na most, sprawdźmy, czy damy radę przejść – odpowiadał niosący.
– To zbyt ryzykowne! – upierał się pierwszy.
– A ty ciągle tylko ostrzegasz! – złościł się drugi. – Żadnej zabawy z tobą nie ma!
Ich kłótnie stawały się coraz częstsze. Jeden pragnął nauki i poznania, drugi ryzyka i emocji. Jeden bał się stracić życie, drugi bał się stracić radość.
W końcu rozdzielili się na próbę. Widzący próbował iść o własnych siłach, wspierając się na kiju, lecz szybko ugrzązł w błocie i nie mógł się wydostać. Silny ruszył sam, ale bez oczu szedł prosto ku urwisku. Tylko krzyk widzącego, który zauważył zagrożenie, uratował go przed upadkiem.
Dopiero wtedy zrozumieli, że osobno nie dotrą nigdzie. Jeden bez drugiego był bezsilny. Widzący bez nóg nie przejdzie żadnej drogi, silny bez oczu wejdzie w pierwszą przepaść. Tylko razem mogli iść dalej.
Od tego dnia przestali spierać się o to, czy ważniejsza jest zabawa, czy nauka. Pojęli, że podróż potrzebuje obu – ciekawości i odwagi, ale też rozwagi i ostrożności. Zrozumieli, że siła rodzi się z różnicy spojrzeń, a nie z ich jednolitości.
Wrócili do miasta ślepców po wielu tygodniach. Opowiadali o cudach, które zobaczyli, i o niebezpieczeństwach, które pokonali. Mieszkańcy śmiali się z nich, że jeden nosił drugiego jak dziecko, a drugi wciąż tylko pouczał i hamował. Ale oni wiedzieli swoje: że tylko razem osiągnęli coś, co nikomu innemu nie było dane.
Morał: Świat wymaga zarówno odwagi, jak i rozwagi. Ciekawość bez ostrożności prowadzi do przepaści, ostrożność bez ciekawości prowadzi donikąd. Jeden człowiek sam nie zdoła zrealizować pełni swoich możliwości. Dopiero współpraca z kimś, kto patrzy inaczej, tworzy równowagę i pozwala iść naprzód.
Komentarz: Ta bajka to metafora relacji między biznesem a compliance. Biznes często pragnie szybkości, ryzyka i ekspansji. Chce próbować, testować i szukać nowych źródeł zysku. Compliance z kolei dąży do zrozumienia i kontroli, zatrzymuje się, by badać ryzyka, ostrzega i przypomina o konsekwencjach.
Nieporozumienia są nieuniknione. Biznes zarzuca compliance, że hamuje rozwój i odbiera radość działania. Compliance uważa, że biznes igra z ogniem, lekceważąc zagrożenia. Kłótnie są wpisane w tę relację. Ale właśnie w tej różnicy tkwi wartość.
Biznes bez compliance łatwo staje nad urwiskiem, którego nie dostrzega. Compliance bez biznesu nie ma dokąd iść. Tylko razem tworzą pełnię – zdolność do podejmowania ryzyka, które nie paraliżuje, i do zachowania rozwagi, która nie zabija odwagi.
Wspólna droga, nawet jeśli trudna i pełna sporów, pozwala osiągnąć więcej niż samotne wędrowanie. Tak jak w bajce o dwóch kompanach, dopiero połączenie siły i wzroku daje szansę, by podróż była możliwa.
